Napisał tę powieść mając dwadzieścia lat. Ale gdy ktoś urodził się pod Berlinem, wychowywał w Moskwie, do polskiej szkoły chodził w Charbinie (dzisiaj: Harbin w Chinach), studiował jednocześnie anglistykę, polonistykę i orientalistykę, można przewidywać, że jest osobowością nieprzeciętną. Sam poliglota lekka ręką wyposaża swoich bohaterów w znajomość kilku języków: Mówię zaś mniej więcej jednakowo po francusku, angielsku i niemiecku, no i znam kilkaset wyrazów szwedzkich, a także trochę chińszczyzny - zdradza bohater, który niespodziewanie zostaje wplątany w aferę szpiegowską. Jego przyjaciel skromnie dorzuca znajomość polskiego: cztery lata mieszkałem, dzieckiem będąc, w Warszawie. Zupełnie na odwrót niż sam autor powieści: nie mieszkając w Polsce, sam, jako dziecko, nauczył się języka polskiego na emigracji, gdzieś pomiędzy Moskwą, Ufą, Omskiem, Charbinem i Władywostokiem.
Pierwsza powieść Teodora Parnickiego wprowadza w świat polityki międzynarodowej i rosyjsko-japońskiej szpiegowskiej afery. Na dodatek część akcji rozgrywa się w Chinach targanych, podobnie jak Rosja, rewolucyjnymi wstrząsami i wojną domową. Jest tu i wszechwładne GPU, i wątki romansowe, pościgi i bitwy, operowe wzruszenia muzyką Wagnera i podróże Koleją Wschodniochińską, cudowne ocalenia i tragiczne dzieje tych, którzy w ścieraniu się interesów wielkich imperiów, sami tracą życie zmiażdżeni kołami bezdusznej historii. Jeszcze narracja jest całkiem tradycyjna, jeszcze bohaterowie nie dyskutują o Autorze, jak dzieje się to w późniejszych powieściach Parnickiego. Ale już tutaj, w utworze dwudziestoletniego pisarza pojawia się specyficzna formuła dialogów, których dramatyzm okraszony zostaje absurdalnymi manierami jego uczestników.
- Panie pułkowniku! Czy pan zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności, jaką bierze na siebie...? Znamy wszyscy brzmienie rozkazu marszałka Czang-Tsun-Czanga: pod żadnym warunkiem nie cofać się za Chuan-Che!
- Kapitanie Lang-Tse-Żuj! Matka twoja była zaiste mądrą kobietą, a ojciec rozsądnym człowiekiem... Rada twoje jest dla mnie źródłem niewysłowionego szczęścia. Ale powiedz sam, kapitanie, czy wierzysz, że potrafimy z trzema tysiącami strudzonego żołnierza stawiać opór pięć razy liczniejszym południowcom...
- Wiem, że nie potrafimy, ale zmuszony jestem stwierdzić, że odwaga twoja, panie pułkowniku, aczkolwiek równie wielka jak twój rozum, w tym wypadku ulega zaciemnieniu...
- Panie Lang-Tse-Żuj! Zapomina pan, że nie siedzimy schyleni nad miseczką wonnej herbaty, ale jesteśmy na wojnie...
Kapitan skrzyżował ręce na piersiach i skłonił si pokornie.
- Cóż znaczy moja rada wobec twej władzy, panie pułkowniku... Pyłek i nic...
Chociaż scena była dramatyczna, nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, czytając. Za to właśnie uwielbiam pana P. I nawet ta pierwsza powieść, jeszcze nie tak wyrafinowana jak późniejsze, daje przedsmak cudownych językowych konstrukcji, którymi z taką łatwością si posługiwał.
Nowe wydanie Noir sur Blanc ma jeszcze jedną ogromną zaletę. Na końcu książki zamieszczone zostały autentyczne zdjęcia z epoki, ulice Charbina, rzeka Sungari, nad którą leży miasto, Dalny i Szanghaj, gdzie równie rozgrywają się niektóre wydarzenia, kolej Wschodniochińska z mapą trasy i plan miasta Charbin. Dodatek ten zatytułowano "Świat Trzech minut po trzeciej" i poniekąd jest właściwy. Patrzę jednak na ulice Charbina i wyobrażam sobie, że chodził nimi wówczas młody Teodor Parnicki, uczeń polskiego Gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza, w którym jako nastolatek nauczył się języka polskiego. I wtedy właśnie, mając lat 15, postanowił, że zostanie polskim pisarzem.
Teodor Parnicki, Trzy minuty po trzeciej. Noir sur Blanc. 2015
Trochę trudny dla mnie pisarz, ale o tę książkę zapytam w bibliotece. Czy te Trzy minuty po trzecie to jest tłumaczenie tytułu?
OdpowiedzUsuńDlaczego tłumaczenie?... To tytuł nadany przez autora, przecież pisał po polsku. A tutaj jest narracja tradycyjna, bez udziwnień i nie jest trudna, jak w późniejszych utworach
OdpowiedzUsuńDzięki Notario. Już wszystko wiem.
Usuń:-)
UsuńNo i nowa ksiązka do przeczytania :-))
OdpowiedzUsuńCodziennie nowa książka, ha, ha, nie da się nadążyć...
OdpowiedzUsuńI dobrze zrobił, że tak postanowił...;o)
OdpowiedzUsuńTo jedna z tych szczęśliwych decyzji, które zmieniają życie
OdpowiedzUsuń