Odetchnąwszy na chwilę od ciechocińskich tematów, wybrałam się na Jarmark Jagielloński w Lublinie. Odwiedzanie rękodzielniczych kramików jest jak podróż po kraju w skrócie. W dwie godziny można przemierzyć Polskę od północnych wzorów kaszubskiego haftu, przez łowickie pasiaki, podlaskie rzeźby, roztoczańskie wikliny, po instrumenty ludowe znad Popradu i czapy furmańskie Czarnych Górali. Plan wyprawy może przypominać labirynt:
Jak co roku były wycinanki, słomkowe pająki, gliniane i drewniane ptaszki, ceramika wszelkiej maści i kształtów, wiklinowe koszyki, kozie sery, lubelskie cebularze, dary janowskich pasiek, sztuka kowalska i instrumenty ludowe. Tych właśnie więcej niż poprzednio, ponieważ to one w tym roku były tematem wiodącym. Targowałam się w sprawie liry korbowej:
Nie znam nut...;o)Ale Jarmarku zazdraszczam...;o)
OdpowiedzUsuńA jest czego zazdraszczać! Zawsze lubię tam jeździć.
OdpowiedzUsuńDo zgadywania melodii nie trzeba znać nut, niewiele to da ;-)
Ależ mi się smutno zrobiło.... bo to już któryś z rzędu Jarmark na którym mnie nie było......
OdpowiedzUsuńAle w pierwszej połowie pażdziernika będę w Horyńcu-Zdroju...... może uda nam się spotkać w Twoim mieście na kawie???
Niezbadane są drogi, na których się spotykamy... Zaznaczę w kalendarzu, może się uda, jeśli znowu nas nie zamkną ;-)
OdpowiedzUsuńSuper, że odbył się ten Festiwal. Słyszałam o tym w radiu. Fajnie, że ten Pan dał się namówić....... . Nut nie znam.
OdpowiedzUsuńMoże teraz. Już czwarty raz piszę komentarz.
O tak, w wielu mediach jarmark był reklamowany i świetnie, bo przyjeżdżają ludzie czasami z bardzo daleka.
OdpowiedzUsuńJak napisałam wyżej w komentarzu do Gordyjki, nie trzeba znać nut, żeby próbować zgadnąć co odzwierciedlają te nuty, znajomość nut raczej tu nie pomoże, bo nie jest to melodia skomponowana przez człowieka