Kontynuując wpisy o czterech patronach 2021 roku wypada poszerzyć wiedzę o każdym z nich. Nie będzie jednak tak łatwo. Przepisywanie Wikipedii jest nudne, więc zamieszczam taki kawałek twórczości jednego z nich. Można powiedzieć, że jest to wyimek z literackiego brudnopisu jednego z czwórki pisarzy z poprzedniego wpisu. Zagadka - kto jest autorem.
"Po dwóch tygodniach Hasio dostał pierwszą dwójkę z matematyki, gdyż pan profesor spytał, ile to czyni 18 razy 5, a Hasio miał nieostrożność spytać, co to znaczy "czyni", bo nigdy jeszcze czegoś podobnego nie słyszał. "Ach, nie wiesz, co to jest "czyni"? Siadaj, masz dwóję". I pan profesor stwierdził raz na całe życie, że Hasio jest tępy i matematyki nigdy nie pojmie. Od tej pory Hasio przestał się w ogóle uczyć matematyki, bo i tak nie warto.
(....)
Uczniowie jak ukłuci szpilką skurczyli się i zapadli w zupełne przygnębienie od tej próbki humoru.
- Chodź no tu do tablicy. Pisz. - I Elisiewicz pisał, pisał, pisał, a Teotyp dyktował. Potem posadził Elisiewicza na miejsce i zaczął tłumaczyć bez wiary w to, co mówił: jakieś tam trójkąty o polach, równoległe do przekątnej..., rzutując..., według twierdzenia..., podstawiamy - i wiedział sam doskonale, że to zupełnie nic nie znaczy, że to całkowita mistyfikacja. A uczniowie obserwowali jego powolne ruchy i nie wierzyli w nic. To wszystko była nieprawda, Teotyp zgrywał się, błaznował, udawał wykład, rozkładał ręce, przybierał pozę przekonywającą, to znów zamyśloną, ale nic, nic nie mówił naprawdę. Teotyp udawał i mistyfikował. Tablica pokrywała się wirującymi znaczkami, alfami, ipsylonami i liniami, które wiodły w nieskończoność, będąc kredą. W końcu profesor rozłożył ręce, uśmiechnął się niewyraźnie, zasmarował ostatni skrawek tablicy szeregiem krzyżyków, które w żadnych książkach nie były używane, po prostu nie znaczyły nic - ot krzyżyki, żeby wszystko zapisać.
- No i co? - zapytał w końcu. - No i co? Stypalski, zrozumiałeś co z tego? - Gdzieś w ostatnich ławkach (w tej klasie nie było pierwszych ławek) podniósł się mały, gruby Stypalski i wodził zdumionym wzrokiem po klasie...
(...)
- Wstań i stój, Stypalski, dość tego siadania. Co to jest na tablicy? - Było to pytanie zupełnie bezczelne ze strony Teotypa, ponieważ sam nie umiałby na nie odpowiedzieć. Toteż Stypalski otworzył usta i zająknął się.
- a... e... dy..., no, to jest takie... takie liczenie... - Teotyp opadł jak pęknięty balon na ławkę, ale znów się poderwał i zawołał.
- To wytłumacz, jak zrozumiałeś, to wytłumacz! - I w jednej chwili doprowadził Teotyp do krótkiego spięcia. Wiedząc, że jego bezsensowne rysuneczki na tablicy nie mają żadnego znaczenia, zażądał czegoś tak nieprawdopodobnego jak wytłumaczenie. Chciał po prostu, żeby się to wszystko wydało, żeby już przestał udawać, że wie, co robi, a oni, uczniowie, że coś z tego pojmują. W tej chwili rozległ się w klasie hałas. To chłopcy przewrócili ostatnie ławki wysypując z nich tornistry i książki, rozległ się szelest i tupot bosych nóżek - to białe myszki Józia Laka uciekły z tekturowego pudła i rozbiegły się wszędzie. Rozległ się plask - to żółta ściereczka od tablicy wyleciała jak z procy w powietrze i rozwijając się jak spadochron, opadła na łysinę profesora Teotypa."
Oczywiście, oczywiście, podobieństwo do Gombrowicza nie jest przypadkowe, ale to NIE jest Gombrowicz. A zatem?...
Stawiam na Baczyńskiego...;o)
OdpowiedzUsuńOczywiście że Krzysztof Kamil Baczyński.
OdpowiedzUsuńpodziwiam Was!
OdpowiedzUsuńOdpowiedzi bezbłędne! A ponieważ i tak nikt więcej poza Wami tutaj nie zagląda, ogłaszam remis :-)
OdpowiedzUsuńCzesia się kryguje, bo też na pewno wiedziała ;-)