Zdobyłam, kupiłam i czytam książkę aktualnie nie do zdobycia. Od wielu tygodni, ba, od miesięcy wyczerpany nakład dosłownie wszędzie. Na szczęście w ostatniej niemal intuicyjnej próbie trafiłam jeszcze na egzemplarz papierowy. Obecnie na wielu stronach internetowych dostępne pozostały tylko e-booki. A to żadna książka! To atrapa. Tę zaś trzeba smakować, rozczytywać z ołówkiem w ręce, powracać do przeczytanych fragmentów, rozdziałów, rozkoszować się własnym zdumieniem, nie dowierzając własnej ignorancji: "Więc to tak?! O to chodzi? Tak się sprawy mają?" Jan Tomkowski udowadnia, po raz kolejny (!), że humanistyka się nie skończyła. A wielka narodowa epopeja to wciąż dzieło niepoznane, wręcz nieznane, skrywające tysiące tajemnic.
Kto jest głównym bohaterem poematu? Mówi się bohater zbiorowy szlachta. Albo nawrócony awanturnik umierający w aureoli świętości Jacek Soplica. A może po prostu ta cała przyroda, przeszłość, wspomnienia i tęskonota? Nigdy nie zgadniecie. Głównym bohaterem jest "władca materii, pan przedmiotów, mistrz rzeczy uwięzionych w czasie", bezimienny Wojski Hreczecha! Jeżeli na 9700 wersów poematu ponad tysiąc dotyczy Wojskiego, to coś w tym musi być. Na kilkanaście istotnych postaci aż tyle miejsca poświęconego nieważnemu bohaterowi? Niemożliwe, aby to był przypadek. Toteż Wojski urasta w intepretacji Tomkowskiego do rangi Wielkiego Maga i Wielkiego Bibliotekarza, pana czasu, mieszkańca wieczności, mistrza skupiającego w swoim ręku wszystkie nici, a w swej pamięci skrywającego wszystkie tajemnice innych bohaterów. Szara eminencja społeczności zaklętej w kołowrocie zdarzeń i zdanej na łaskę losu.
On jeden wie, co się zdarzyło, co się dzieje i co się zdarzy w przyszłości. Na przykład taki niuans jak zniknięcie majora Płuta. Gerwazy oczywiście przyznaje się, że po prostu go zamordował rzekomo pro publico bono, w każdym razie wszyscy przyjmują to tłumaczenie jako usprawiedliwienie. Niemniej nikt nie wie, co się stało z ciałem Płuta. Gdzie Gerwazy je ukrył? Przecież od tego zależy bezpieczeństwo całej społeczności. Klucznikowi nie wolno puścić pary z gęby nie tylko dla własnego dobra. Niechby przypadkiem ktoś je znalazł i doniósł Moskalom! Nikt nie wie? Nieprawda! "Wojski był w tajemnicy", co znaczy wtajemniczony, a jednak "milczał jak zaklęty". Ten sam Wojski, który potrafił - jako jedyny - naprawdę Gerwazego przerazić podczas bijatyki sprowokowanej podczas biesiady w zamku. Różne są bowiem upodobania, śmiesznostki, atrybuty, rytuały czy natręctwa ludzi. Także bohaterowie Mickiewicza dlatego tak zapadają w pamięć, że kojarzymy ich z dziwactwami: Telimena trzyma w biurku plany Petersburga, Gerwazy wywija śmiercionośnym Scyzorykiem, Jankielowi nikt nie dorównywał w grze na cymbałach, a Wojski? Śmiejemy się, że biegał z packą na muchy? Że muchmory zbierał? Ewentualnie podziwiamy za grę na rogu? To także, ale przecież Wojski nosi w rękawie ukryty nóż, którym nigdy nie chybia! I musi go nosić cały czas, bo kiedy trzeba, potrafi go użyć bynajmniej nie do ścinania owych muchomorów. Więc kiedy
Wyciągnął z lekka na stół rękę, dłoń i palce,
Położył nóż na dłoni, trzonkiem do paznokcia
Indeksu, a żelazem zwrócony do łokcia,
Potem reką w tył nieco wychyloną kiwał,
Niby bawiąc się, lecz się w Hrabiego wpatrywał.
.....Gerwazy jedyny raz w całym poemacie "uczuł w sercu trwogę" i zasłoniwszy Hrabiego ławą, umożliwił bezpieczne wycofanie się ze środka bijatyki.
Drugi raz Wojski popisuje się swoimi umiejętnościami, gdy
.... zza stoła
Machnął ręką na odlew; nóż w powietrzu świsnął
Między głowy i pierwej uderzył, niż błysnął.
Uderza w dno gitary, na wylot ją wierci,
Schylił się na bok Ryków i tak uszedł śmierci.
Czyżby Wojski spudłował? Bynajmniej. To było tylko ostrzeżenie. Bez słowa, bez wrzasków. Zauważmy, że inni bohaterowie zanim zaatakują, oznajmiają to wrzaskami. Dobrzyńscy kłócą się i gardłują zanim ruszą "hajże, na Soplicę!", wspomniany Ryków dwukrotnie krzyczy "bunt! bunt!" i wzywa jegrów, Gerwazy, mściwy pieniacz, żyjący przeszłością, skrzypi zardzewiałymi zegarami dobrze wiedząc, do czego to doprowadzi, nawet stary bitewny wyjadacz ksiądz Robak woła: "Pal, Tadeuszku, pal jak w jasną świecę", a wystarczyła sekunda, by w zgiełku jednak major uniknął śmiercionośnej kuli. Tymczasem Wojski zachowuje spokój:
... cicho siedzący z przymrużonym okiem,
Zdawał się pogrążony w dumaniu głębokiem;
(........................................................)
Zażył dwakroć tabaki i przetarł powieki,
(........................................................)
Przypatrywał się zatem z ciekawością walce,
.... i uderza znienacka, jak grom z jasnego nieba.
Co właściwie wiemy o Wojskim? Gdzie nauczył się nożowniczej sztuki? Ile razy jej użył i przeciwko komu? Czy chcielibyśmy to wiedzieć? Wolimy go widzieć w aureoli komizmu, a wcale komiczny nie jest. Muchy gania? Owszem, ale przecież za sprawą swojej teorii o muchach (muchy - atrybut szatana: Belzebub - znaczy władca much) Wojski jest w jakimś konflikcie z plebanem! Powiedzieć by można w konflikcie teologicznym. Podobnie astrologiczne zainteresowania bohatera prowadzą do różnicy zdań z bezimiennym tutaj plebanem. Rzecz niepojęta, Wojski nie rzuca się w oczy jako działający na pierwszym planie bohater, ale zna się na wszystkim, dowodzi polowaniem, popisuje się ukrytymi umiejętnościami, zna się na tajemnicach gwiazd, kieruje całą kuchenną sztuką przygotowując ucztę i jako jedyny potrafi objaśnić symbolikę arcyserwisu.
Kim jest Wojski? Magiem? Wielkim Astrologiem? Szamanem Czasu? Demiurgiem Wiecznego Trwania? Mistrzem Bawolego Rogu "w mrocznym pogańskim lesie, nad trupem zabitego niedźwiedzia"?
W szeregu pytań można zadać jeszcze jedno: dlaczego zbierał muchomory? Poemat tego nie wyjaśnia, ale w kontekście wszystkich działań bohatera musimy wziąć pod uwagę, że nie robił tego z niewiedzy. Wojski, znający tajemny język puszczańskiego matecznika, nie mógł nie znać się na grzybach. Aż strach dociekać, do czego mu te muchomory mogły być potrzebne!
Jan Tomkowski: Pan Tadeusz - poemat metafizyczny. Wydawnictwo Ossolineum. Wrocław 2019.
Detektywistycznie genialne...;o)
OdpowiedzUsuńBo to jest książka detektywistyczna!...
OdpowiedzUsuńha! wiem już!
OdpowiedzUsuńA wiesz, i co dalej?... Bo Tomkowski pisze już następną książkę
OdpowiedzUsuńZ pewnością niesamowicie wciągająca książka.
OdpowiedzUsuńA ja profesora Jana Tomkowskiego znam ze wspaniałych artykułow w tygodniku "Angora".
Jak wszystkie pozostałe jego książki, tylko że jeszcze nie wszystkie przeczytałam...
OdpowiedzUsuń