Thomas Stearns Eliot po wyjściu z pracy w londyńskim banku pisywał wieczorami "Ziemię jałową", a Claude Monet przez 30 lat malował nenufary ze stawu we własnym ogrodzie. Aby zostać wielkim artystą, nie potrzeba wielkiego świata. To wielki i daleki świat potrzebuje artystów w małych osobnych miejscach, gdzie ukryci "przed ciekawych wzrokiem" tworzą wielkie dzieła.
No owszem, Monet nie mieszkał całe życie w jednym miejscu. Zanim założył w Giverny swój słynny ogród, pomieszkiwał w Barbizon, Honfleur, Londynie, na kilka lat osiadł w Argenteuil. Zasadą twórczą Moneta było malowanie wciąż tego samego wycinka świata. Wycinka, w którym akurat przebywał. Stąd w Argenteuil, gdzie czuł się szczęśliwy, powstają portrety żony z synkiem na tle natury, na łące pełnej maków, na spacerze, w ogrodzie. Oraz stacje kolejowe i mosty rozwijającego się miasteczka. Malarza fascynowały ciuchcie z obłoczkami dymu. Przez całe życie malował też Sekwanę "O każdej porze dnia i roku. Nigdy mi się nie znudzi" - pisał. Ale nawet w Wikipedii nie odnotowano kilkuletniego pobytu w Vetheuil (1878 - 1881), miejscowości również położonej nad Sekwaną, ale mającej charakter bardziej wiejski. Monet przeprowadził się tam z powodu kłopotów finansowych, spowodowanych między innymi także nieuleczalną chorobą żony, która umiera w roku 1879. Mimo to podczas tych trzech lat namalował tu ok. 240 obrazów. Z jednej strony maluje tutejszą architekturę ze średniowiecznym kościołem, a z drugiej całe cykle pejzaży ze stałym motywem mieniącej się refleksami Sekwany.
W kolejnym etapie, w Etretat maluje skały, klify i rybackie łodzie. Znowu te same wycinki natury w kilkunastu, kilkudziesięciu wersjach, w różnych oświetleniach. Pewnego razu duża fala porwała go razem ze sztalugami, pędzalmi i farbami. Niebieskie i pomarańczowe odcienie farb z palety zamalowały mu brodę. Na czworakach dobrnął do brzegu cały przemoczony, ale najbardziej rozpaczał, że stracił obraz. Wtedy też powstaje cykl z katedrą w Rouen. Swoje miejsce pracy ulokował w pokoiku naprzeciwko katedry i stamtąd malował ją zawsze pod tym samym kątem o różnych porach dnia. Identyczny element malowany po wielokroć. Dzisiaj, chcąc uzyskać taki efekt, używamy trybu seryjnego w aparacie cyfrowym. A jednak czy trzeba przekonywać, że zdjęcia są bezduszne, a na obrazach zostały odciśnięte ręka, serce i wrażliwość malarza?
I wreszcie Giverny, gdzie z przerwami mieszkał aż do śmierci (1883 - 1926). To tu powstaje najsłynniejszy cykl 250 obrazów z nenufarami. Co ciekawe, Monet zakładając ogród i staw wcale nie zamierzał ich malować. Dopiero po latach, jak mówił, musiał dojrzeć, żeby ujrzeć w nich temat malarski i niesamowitą mistykę. I odtąd już malował je do końca życia. Zamiast jechać gdzieś w świat w poszukiwaniu wrażeń, codziennie malował ten sam kawałek stawu, te same pływające liście z akcentami kwiatów, te same gałęzie wierzby płaczącej i pergolę z róż. Przez niemal trzydzieści lat maluje właściwie tylko swój ogród. "Potrzebowałem czasu, aby zrozumieć moje nenufary" - mawiał - aż pewnego dnia "odkryłem magię mego stawu". W 1909 roku zorganizował wystawę złożoną z 48 obrazów z nenufarami. W tajemniczych kwiatach lilii wodnych zawarł Monet całą artystyczną koncepcję swojego malarstwa i najgłębszą medytację świata.
Krótki filmik z Muzeum Marmottan
Bardzo dobrze, że Go te nenufary natchnęły...Chociaż "reszta" też cudna...;o)
OdpowiedzUsuńCałość jest cudna. Z nenufarów widziałam na żywo tylko jeden obraz, fascynujące!
OdpowiedzUsuńMalując jeden i ten sam "widok" każdego dnia, poznał tajemnice przemijającego czasu znacznie lepiej od nas.
OdpowiedzUsuńZgadza się, czyli osiągnął okreslony stopień poznania, nie zawsze dostępny przeciętnemu człowiekowi
OdpowiedzUsuńPrzypomniał mi się mój ukochany Stanisław Wyspiański który malował "Widok na Kopiec Kościuszki" o róznych porach roku. Ale wtedy już był podobno chory i nie mógł wychodzić z domu...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie przetrwały wszystkie "Widoki", podobno było ich koło czterdziestu
OdpowiedzUsuńtak, to prawda, że świat potrzebuje artystów, nie odwrotnie:))
OdpowiedzUsuńSpora część dorobkiewiczów o tym nie pamięta
OdpowiedzUsuń