czwartek, 28 listopada 2019

Pokrewieństwa nieoczywiste

      Chciałabym czasami, aby dzień trwał nieco dłużej. Całe stulecie? Niekoniecznie. Stuletni dzień opisał już Czingiz Ajtmatow, ale zajrzę tam za jakiś czas. Tymczasem przypomniałam sobie "Łaciatego psa biegnącego brzegiem morza". Kompletnie zapomniałam, o czym to jest. Teraz, po latach, dostrzegam podobieństwo do Hemingwayowskiego "Starego człowieka i morze".  Na pozór opowieści różne, ale jak to w literaturze, tylko na pozór. Tu i tam mamy postać starego rybaka, weterana morskich łowisk. Tu i tam stary rybak jest mistrzem dla chłopca uczącego się dopiero rybackiego fachu. Tu i tam morze to coś więcej niż fale, ryby i przestrzeń. Dla Santiaga morze jest żywicielem, ale i przeciwnikiem; dla Organa ostatecznym celem życia: to w morzu czeka na niego Kobieta-Ryba, o której śnił całe życie. 
       "Łaciaty pies" jest  tak samo opowieścią o męstwie.  Bezkresne morze sprzyja rozmyślaniom bohaterów o rzeczach najważniejszych. W konfrontacji z morzem ostatecznie objawia się charakter człowieka: jego odwaga, wytrwałość, cierpliwość, duma i pokora. Santiago umrze niepokonany, powróciwszy ze swojego być może ostatniego połowu. Organ nie wróci już nigdy poświęcając życie dla ratowania Kiriska, swojego wnuka, który po raz pierwszy wypłynął na połów. Nie tylko on, także dwóch jeszcze dorosłych rybaków: ojciec chłopca i jego stryj zrobili to samo, co stary Organ. Opuścili łódź na środku morza, aby resztka wody została tylko dla chłopca i umożliwiła mu powrót do domu. Łaciaty Pies - z daleka widoczny skalny cypel nie okazał się jednakowo łaskawy dla wszystkich. Z czterech członków załogi rybackiej łodzi tylko chłopiec ujrzał go z powrotem. 
      Ajtmatow był pisarzem kirgiskim, pochodził z kraju bez dostepu do morza. Jednakże jak u Josepha Conrada świat ludzi morza  znajduje w jego twórczości wyraz najdoskonalszy. Obyczaje, legendy, twardy etos rybaków z plemienia Niwchów zamieszkujących na Dalekim Wschodzie u ujścia rzeki Amur stanowią uniwersalną przypowieść o ludzkim przeznaczeniu. 
      Conrad przypomniał mi się jeszcze za sprawą obejrzanego filmu o Salmanie Rushdiem.  Kiedy ukrywał się po ogłoszeniu fatwy przez Chomeiniego, musiał zmienić nazwisko, wyrobić nowe dokumenty, funkcjonować jako całkiem inna osoba. Przyjął wtedy pseudonim Joseph Anton - pożyczając imiona od dwóch ulubionych pisarzy: Josepha Conrada i Antoniego Czechowa. A później po latach napisał autobiografię pod dwoma nazwiskami: prawdziwym - Rushdie i przybranym.  Takie to kręte bywają wędrówki imion. 

4 komentarze:

  1. jakież Ty lektury masz niesamowite! Podziwiam. Lem nie był w kosmosie, a jak o nim pisał! Pokrewieństwo tkwi w ludzkiej psychice. Mimo odmienności wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite lektury to raczej w poprzednim wpisie się trafiły, a to tutaj to zaledwie ochłapy wybrane z krótkich chwil wolnego czasu; Lem w zasadzie o kosmosie nie pisał, lecz właśnie o przestrzeniach ludzkiej psychiki, cóż z tego, że rzuconej w ciemny kosmos :-))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ani przeznaczenia nie zgłębimy, ani ludzkiej psychiki, ale poczytać o tym, fajna rzecz...;o)

    OdpowiedzUsuń
  4. Właśnie, nie ma co na siłę zgłębiać rzeczy niezgłębionych, ale ciekawostki lubimy zbierać i o nich czytać

    OdpowiedzUsuń

Zmiany

    Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...