Przed ponownym zamknięciem muzeów zdążyłam w ostatniej chwili odwiedzić pewnego malarza. Nazywał się Jean-Pierre Norblin de La Gourdaine (1745 - 1830). Urodził się w Szampanii, ale nie musiałam jechać do Francji. To on przyjechał do Polski i znany w naszej kulturze jako Jan Piotr Norblin został w epoce stanisławowskiej ojcem polskiego malarstwa rodzajowego. Poza tym był też ojcem ośmiorga dzieci, spośród których jeden syn został wiolonczelistą, a od najstarszego wywodzi się polska gałąź Norblinów.
Jan Piotr Norblin mieszkał i tworzył w Polsce przez 30 lat (1774 - 1804), zakładając w tym czasie tutaj rodzinę i uzyskując tytuł szlachecki. Przyjechał z rodziną Czartoryskich jako książęcy malarz i nauczyciel sztuki ich dzieci. Pozostawił po sobie wiele ważnych obrazów tworzonych najpierw w stylu rokokowym, a następnie rodzajowych i niekiedy nawiązujących do ważnych wydarzeń historycznych, jakie rozgrywały się wówczas w Polsce, np. "Wieszanie zdrajców na Rynku Starego Miasta 9 maja 1794 roku".
Jednakże siłą Norblina był nie pełnowymiarowy obraz, ukończone dzieło w kolorze i o wypełnionej kompozycyjnie przestrzeni, ale szkic, lekka kreska i zmysł obserwacji. Świadczą o tym rysunki i akwaforty często w tak mikroskopijnym rozmiarze, że niepodobna wyobrazić sobie, aby autor mógł wykonać je bez pomocy lupy. Najmniejsze mają wymiary 1,5 na 1,5 cm, inne niewiele większe: 2 na 3 centymetry. Na tych niewielkich wielkości znaczka pocztowego szkicach znajdziemy prawdziwe bogactwo typów postaci, fizjonomii, strojów i reprezentantów grup społecznych: chłopów, Żydów, wędrownych handlarzy, muzykantów, mieszczan, żebraków, duchownych, przekupek, dzieci, podróżnych z kosturem w dłoni i elegantów w kapeluszach z pawimi piórami. Czasami jest to cała postać, a czasami tylko popiersie lub twarz. W każdym razie jest to niesamowita galeria postaci zamieszkujących ówczesne ziemie polskie ze szczegółami oddająca ówczesne stroje, nakrycia głowy i twarze.
Nie znajduję odpowiedzi na pytanie, dlaczego owe szkice są tak miniaturowe. Czy malarz nosił je po prostu w kieszeni i większe by się nie zmieściły? Czy cierpiał na deficyt papieru? Niepodobna przecież, aby Czartoryscy nie zadbali o warsztat pracy dla swojego nadwornego artysty! Jakakolwiek była przyczyna, możemy dzisiaj podziwiać nie tyle miniaturowość owych rysunków, ile ich wartość artystyczną i historyczno-obyczajową. Niemniej jest w tym jakiś godny podziwu szacunek dla prawdy oka, gdy w szeregu niewielkich obrazków odkrywamy takie szczegóły jak sękaty kostur w ręce wędrowca, misterne promienie chorągiewki ptasiego piórka zatkniętego na czapce, gęste loki na portrecie kobiety czy postrzępione łachmany żebraka. Ślady minionych wieków utrwalone ręką malarza.
Chłop z kijem
Głowa kobiety
Chłopskie dziecko - obrazek był w szafce za szybką, dlatego trochę się światło odbija
Modlący się zakonnik
Grający na dudach
Popiersie z profilu - widać, że szlachcic, ale tutaj właśnie to misterne piórko narysowane, które z bliska budzi podziw precyzją wykonania
Wspaniała jest twórczość Jana Piotra Norblina więc dobrze że jeszcze zdążyłaś ją obejrzeć :-))
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji to słynna Fabryka Norblina w Warszawie ulega modernizacji ...
Podobno nawet można kupić, jedna miniaturka w cenie 1000 -1500 zł
OdpowiedzUsuńJak się ma talent, to rozmiar nieistotny...;o)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, chodzi o ten mały drobiazg: talent
OdpowiedzUsuńlubię jego "niedokończone" prace. Jest w nich miejsce dla odbiorcy:))
OdpowiedzUsuńmożna dołączyć do postaci na rysunku, pogadać :-)
OdpowiedzUsuń