Jak grzecznie powiedzieć komuś, że nie ma racji. Umiejętność godna podziwu, ale bardzo rzadka, żeby nie powiedzieć deficytowa. Czasami uwielbiam słuchać dyskusji na antenie Dwójki w jakimś późnowieczornym paśmie, gdzie ścierają się znawcy pewnego szczegółowego zagadnienia. W ubiegłym roku przez kilka wieczorów trwała dyskusja o Platonie, o tym, co naprawdę w swoich dialogach napisał, a czego tam nie ma, choć powszechnie uważa się inaczej. Dyskutanci, których tutaj nazwisk nie pamiętam, niby mówili o tym samym, ale zdarzało się, że zdecydowanie się różnili, czego nie omieszkali wyartykułować. Zawsze kulturalnie, choć bywało, z odrobiną humoru i lekkiej, leciutkiej uszczypliwości, że czegoś tak oczywistego można nie zauważać. Nie dziwię się ani uszczypliwości ani ironii. Uważam, że ktoś, kto zęby zjadł (może bardziej adekwatne by było: wyślepił oczy?) na Platonie, ma do tego pełne prawo. Najbardziej bowiem irytujące jest, gdy ktoś ledwie liznął problem, przeczytał ( o ile przeczytał?!) jedną książkę i kreuje się na znawcę. Jak słusznie zauważył Erazm z Rotterdamu: Nie ma nic bardziej zarozumiałego od nieuctwa.
Sam Erazm zmuszony był stawać w szranki z krytykami, którzy niejednokrotnie zamiast wystąpić jawnie, pod cudzą maską grali własną rolę. W imieniu nieokreślonych krytykantów wystąpił Marcin Bartłomiej van Dorp usiłujący wykazać niefortunność opublikowania przez Erazma "Pochwały głupoty". Ani Dorp nie ucieka się do jawnie obraźliwych sformułowań, ani też Erazm nie obraża się na krytykę, jednakże swoje udowadnia w sposób bezkrompromisowy. Czytanie owej listownej polemiki jest prawdziwą ucztą dla ducha, wzbudza zachwyt finezją języka i podziw dla intelektualnego zacięcia dyskutantów. Któż potrafi dzisiaj odparować zarzuty tak, że wychodzi z tego ironiczna pochwała własnego dzieła: ci sami, którym nie podoba się treść, uznają i pomysłowość, i uczoność, i wymowę, ale że razi ich zbytnio swobodna zjadliwość. W takim razie ci przyganiacze przyznają mi nawet więcej niż chciałbym. I dalej z pozorną pokorą, ale wielce uczoną skladnią Erazm wykłada to, co naprawdę myśli o swoich krytykach: nie zależy mi na takiej chwalbie, zwłaszcza gdy pochodzi od tych , których nie posądzam, aby posiadali geniusz i wykształcenie. Przesadził? Niegrzecznie? Obraził? Wcale nie, bowiem krytykanci nie mając odwagi ujawnić swoich nazwisk, wykorzystali Dorpa, aby przemawiał w ich imieniu. Erazm i tak - uważam - odpowiada bardzo grzecznie.
Zaczęłam czytać "Jedność doświadczenia filozoficznego" Etienne`a Gilsona i już widzę, że będzie to tak samo wyzwanie intelektualne, jak uczta "językoznawstawa stosowanego". W pierwszym rozdziale filozof na każdej niemal stronie podkreśla, jak wielkim geniuszem był Abelard, ale krok po kroku, zdanie po zdaniu wykazuje, jak bardzo się mylił w próbie zastosowania logiki do rozstrzygania kwestii filozoficznych, w czym w zasadzie poniósł klęskę. Kultura Gilsona polega na tym, że oddaje szacunek człowiekowi sprzed tysiąca lat (Piotr Abelard 1079 - 1142), nie odmawiając mu geniuszu, wytyka błędy w myśleniu: Nie mam istotnej pewności, czy nawet logiczny geniusz Abelarda całkowicie usprawiedliwia jego błędy.
Istotą dyskusji jest rozważanie, a nie jednoznaczne rozstrzygnięcia, toteż maestria słowa współczesnego filozofa czasami zamyka się w konstatacjach, które nie są ani jednoznaczną pochwałą, ani krytyką: Abelard był jednym z najświetniejszych umysłów, jakie wydało średniowiecze; rozpoczyna od interpretownaia logiki przy pomocy gramatyki; następnie przechodzi do interpretowania filozofii przy pomocy logiki, a nie znajdując pozytywnej odpowiedzi na swe pytanie, w końcu zmuszony jest przyjąć rozwiązanie psychologiczne. Przypomnijmy, że w czasach Abelarda nie istniała psychologia jako dziedzina naukowej wiedzy, toteż przejście od filozofii do psychologii oznacza właściwie zejście na manowce. Można by w powyższym zdaniu dopatrywać się ukrytej ironii, cóż to bowiem za geniusz, który nie znajduje satysfakcjonujących odpowiedzi na gruncie swojej własnej nauki! Jednakże Gilson cały krytyczny wywód na temat błędów Abelarda rozpoczyna bardzo znamiennym zdaniem: Prawdziwa wielkość filozofa jest zawsze proporcjonalna do jego intelektualnej uczciwości; nic dziwnego, że właśnie w obliczu największych trudności wielkość Abelarda ukazała się w całej pełni. Jakie to piękne! Któż dzisiaj tak potrafi się wyrażać o kimś, z kim się nie zgadza?
Polemiczne zapędy niektorych prowadzą czasami do (nie?)zamierzonych efektów humorystycznych, jak w przypadku dysputy filozofów islamskich na początku XI wieku. Kiedy Al-Gazali zwalczając arystotelizm potępił w czmbuł filozofię w ogóle pisząc "Zniszczenie filozofów", Awerroes odpowiedział "Zniszczeniem zniszczenia". I ogólnie wiadomo było, o co chodzi. (w innym tłumaczeniu podaje się odpowiednio jako "Rozproszenie filozofów" i "Rozproszenie rozproszenia", ale to nieco osłabia efekt humorystyczny, aczkolwiek sens jest ten sam)
jeśli ścierają się racje, polemika zwykle jest wyważona. Gorzej, gdy do głosu dochodzą emocje. Nad nimi niewielu umie panować.
OdpowiedzUsuńNie wchodzę w strategie polemiczne epok. Każda miała własny kanon. Teraz jesteśmy na poziomie ulicy:))
Gdzie dzisiaj mamy do czynienia z polemiką? Najczęściej obserwujemy pyskówki, przerzucanie się oskarżeniami i urażonymi ambicjami. Nikogo nic nie usprawiedliwia, także w zwykłych rozmowach, a już szeroko w sieci nic nie usprawiedliwia wylewania frustracjii i emocji traktowanych jako zwalczanie przeciwnika.
OdpowiedzUsuńWpisałam się tutaj przedwczoraj ale widocznie zapomniałam opublikować.
OdpowiedzUsuńA napisałam że teraz to nie są pyskówki tylko najwzyklejsze chamstwo...
Nie musimy w ten ukąłd wchodzić, dlatego o tym piszę, żeby kreować dobre wzory, to zależy też od nas
OdpowiedzUsuńOczywiście że tak.... ale czasami trafia się na mało kulturalnego polemistę.
UsuńTak tylko na "Kulturze" obserwuję dyskusje na poziomie. Jest tam taki program "Pojedynki literackie".
W sieci są dostępne przepiękne dyskusje współczesnych polskich naukowców: Hellera, Meissnera, Woleńskiego, Stelmacha... o ewolucji, budowie kosmosu, fizyce itp. Świetnie się słucha i ogląda, nawet jeśli niewiele się rozumie ;-)
OdpowiedzUsuń