Anglia z lat 20. i 30. XX wieku do początku lat 60., Rzym starożytny, imperialny, z avecezarem i gladiatorami, Majorka zaś ... Majorka widziana oczami Amerykanina, coś jak Amerykanin na Majorce zamiast w Paryżu. Kto nie czytał powieści "Ja, Klaudiusz"? A jeśli nawet nie czytał, to zapewne oglądał serial z Derekiem Jacobim w roli głównej. Bardziej "wtajemniczonym" po nocach się śniły słynne opracowania kilkunastu wersji historii Orfeusza czy warianty przygód Heraklesa, czyli "Mity greckie" Roberta Gravesa, obowiązkowe do zaliczenia na kierunkach humanistycznych. Mimo wielkiej atencji dla erudycji autora koszmar był koszmarem i trudno sobie wyobrazić, że można polubić kogoś, kto utrudniał nam kiedyś egzamin ;-) A jednak to możliwe, choć minęło tyle czasu zanim odkryłam Gravesa humorystę, Gravesa fantastę, Gravesa ironistę, Gravesa kolekcjonera ludzkich osobliwości. A to za sprawą jego "Opowiadań" wygrzebanych ze sterty przecenionych książek w lokalnej księgarni.
Zbiór podzielony został na trzy części zasygnalizowane w tytule wpisu: opowiadania angielskie, choć akcja nie tylko w Anglii się rozgrywa na przestrzeni I połowy XX wieku, w tym trochę reminiscencji z I wojny światowej, w której Robert Graves brał udział i został poważnie ranny w bitwie nad Sommą; opowiadania rzymskie przenoszą czytelnika do realiów antycznych, do Rzymu I wieku naszej ery, w tle pojawiają się postacie Klaudiusza, Nerona, Petroniusza, Seneki, Lukana; opowiadania majorkańskie rozgrywają się na Majorce, gdzie Graves zamieszkał od 1932 roku i gdzie zmarł w 1985 roku. Tak więc mamy trzy miejsca - umowne zresztą, ale z każdym wiąże się inny rodzaj postawy narracyjnej i to jest w całym zbiorze najciekawsze.
W opowiadaniach angielskich mieszają się ironiczny angielski dystans i szyk ("Obrazek z epoki"), iście ludowa fantastyka ("Wrzask", "Zaproszenie na sabat") i zwyczajność podszyta czarnym humorem ("Co ziemskie - ziemi", "Poszedł kupić alpakę"). Doprawdy trzeba mieć jakiś szósty zmysł epicki, żeby w krótkich opowiadaniach stworzyć taką panoramę niezwykłości, z których przebija naturalny humor istnienia. Z kolei w opowiadaniach rzymskich, trzech zaledwie, widać erudycję pisarza swobodnie żonglującego postaciami w publicznych łaźniach, na arenie gladiatorów, na targu rybnym, podczas wyścigu rydwanów i walki kogutów. Najbogatszy zbiór opowiadań majorkańskich daje przegląd obyczajowej specyfiki mieszkańców. Majorkańczycy to zgoła odmienny naród, kultura wciąż zaskakująca, zgoła nieprzewidywalna mimo długiego zamieszkiwania Gravesa, który po 25. latach otrzymuje wreszcie pozwolenie na stały pobyt. W cyklu tym mamy iście zawikłaną historię kradzionych rowerów, obrazek kłótni małżeńskiej sprowokowanej czającym się w tle nieuchronnym podatkiem wszechobecnego fiskusa, naiwnie ekscytującą relację jedenastolatki z walki byków, w której wszystkich matadorów zaaresztowano, następnie list matki szczęśliwego dzidziusia, które na skutek waśni rodzinnej zyskało pięciu ojców chrzestnych itp., itp. Słowem, zwykłe opowieści z niezwykłymi zakończeniami.
I to jest fascynujące: nigdy nie wiadomo, jak opowieść się zakończy. Za każdym razem, gdy rzecz zmierzała do katastrofy, napięcie rozładowuje humor lub nieoczekiwana zmiana nastroju. Nawet w przypadku historii zdecydowanie ponurych, jak w "Ona wylądowała wczoraj", nie można brać wszystkiego na serio. Może właśnie cały urok polega na tym, że nie wiadomo, co traktować serio, a co jako ironiczny komentarz. Uwielbiam takie zbawy i gry narracyjne :-)
Gravesa mam "Mity greckie",ale całych jeszcze nie przeczytałam
OdpowiedzUsuńOd tych "Mitów" zaczęła się też moja znajomość z Gravesem
Usuńże Ty potrafisz z każdego lamusa wyciągnąć sznur pereł:))
OdpowiedzUsuńPewnie tego już nie kupię, a zaciekawiłaś mnie!
Sprawdziłam, jest, PIW-U za 16,82:))
Może znajdziesz w bibliotece? Nie żałuję, że kupiłam, lektura była rozkoszą :-)))
Usuńzamówiłam, będę miała przed świętami:))
UsuńA Jaroussky będzie w lipcu w Krakowie! Są jeszcze bilety... ;-)
Usuńw lipcu, to sama wiesz...
UsuńA ja mam dylemat i nie wiem, co robić: jechać czy nie jechać?...
Usuń