Jeśli bowiem przyjąć, że
literatura jest specyficznym rodzajem komunikacji, to „Biłgoraj ze starych
fotografii” Jacka Żybury pełni tę funkcję w sposób szczególny: osadzony w
konkretnej topografii miasta świat tych wierszy żyje kulturowym i obyczajowym
bogactwem dawnych mieszkańców. Miejska przestrzeń, wyznaczona rogatkami, ulicami
(których nazwy przetrwały częściowo do dzisiaj), młynem nad Ładą i dzwonnicami
kościołów, zaludnia się wielokulturową społecznością modlących się Żydów, gromadnie
wyruszającymi i powracającymi sitarzami, chłopami i babami z okolicznych wiosek
przyjeżdżającymi na jarmark i żołnierzami kozackiej sotni. Sceny codziennego małomiasteczkowego gwaru uderzają
zmysłowymi opisami wielorakich dźwięków, zapachów i kolorów. Od ruchliwego
targowego tłumu („Czwartek na biłgorajskim rynku”) przechodzimy do szabasowych
żydowskich pieśni („W szabasowy wieczór”), od sielankowego dworskiego ogrodu do
starego kirkutu, na którym „w fałdach czasu/ zamknięte w akrostych/ gasną
powoli zatarte daty imiona …”
Czytelnik prowadzony
przez uważnego kronikarza uczestniczy w odświętnych wydarzeniach organizujących
rytm życia miejskiej gromady: jesiennym powitaniu i wiosennym pożegnaniu
sitarzy, pielgrzymce wiernych na odpust do Puszczy Solskiej, żydowskim weselu,
przygotowywaniu wigilijnej wieczerzy, koncercie kozackiej orkiestry. Na granicy
miasta i wsi, w zaułkach i ogródkach czas płynie wolniej, nad kwietnymi
zagonami słychać krowy, koguty, psy, a gdzieś daleko niesie się echo końskich
kopyt na bruku. Ma się wrażenie, że ciekawski obserwator przeszedł wszystkimi
ulicami, zajrzał do sitarskich zagród i żydowskich sklepików, wtopił się w tłum
uważnie nasłuchując rozmów, śmiechu i płaczu, modlitw zza okien i wrzasków z
nocnych spelunek.
Siłą poetyckich obrazów
Jacka Żybury jest mnogość sensualistycznych
doznań: zapachy ziół, chleba, świec, dźwięki dzwonów, skrzypiących wozów, okrzyki,
kolory kwiatów, domów, ścian, kształty, kalejdoskop ludzkich gestów jak na
filmowej taśmie: mężczyzn pracujących w tartaku, dzieci bawiących się w
chowanego, krzątających się kobiet, fruwające motyle, kaczki, kury, indyki
spacerujące w obejściach; tylko
staruszki drzemią nieruchomo na ławce. Dominujący
w opisach czas teraźniejszy, utrwalając przeszłość w wiecznym „teraz”, sprawia
wrażenie, jakby świat na moment tylko
zastygł: „ktoś wyszedł z domu ogrodnika…” zdaje się, że tylko na chwilę… zaraz
wróci i życie potoczy się dalej dawnym rytmem (za wjazdową kutą bramą…).
Najciekawszy efekt poetyckiej
kreacji pojawia się w utworach, w których dynamika dnia wstającego po nocy lub
przemiany dnia w zmierzch, gdy „maleją dachy rosną ścian pochyłe cienie” a blask
księżyca oświetla nocny Rynek. Mgła spływająca „nocnym brokatem” z Ratusza,
potęgując zapachy piekarni i kościelne dzwony, tworzy czechowiczowski klimat
przestrzeni baśniowej („Rynek –nocny pejzaż z księżycem”). Symultaniczność
zdarzeń i obrazów podkreślają paralelnie uszeregowane konstrukcje składniowe: a
w saskim skwerku… a w lupanarze…, a słońce… oraz współrzędnie łączone
spójnikiem „i”.
Trafnie zastosowana w tytule tomiku
analogia do fotografii znajduje potwierdzenie w postawie podmiotu mówiącego,
który zdaje się zwracać do czytelnika słowami Mickiewicza: „widzę i opisuję” .
Jest to jednak postać naszych czasów, ktoś z naszego świata, kto patrzy w
przestrzeń nie tak odległą, a przecież minioną, poprzez obrazy poetyckie
rozwijając nić porozumienia „między dawnymi i młodszymi laty”. Owa dawność
kulturowa żydowsko-sitarskiego miasteczka na Lubelszczyźnie, wywoływana zasobem
leksykalnym bogatym w archaizmy rzeczowe i słownictwo związane z obyczajowością
żydowską, realizuje poetycki „głód konkretu” zdefiniowany przez Zbigniewa
Chojnowskiego jako „antidotum na zagrożoną i rozmydlaną przez anomię, masowość,
redukcję refleksji, inwazję kiczu, a nade wszystko wirtualizację
rzeczywistości, podmiotową strukturę człowieka współczesnego…” Realizm
szczegółów prowadzi do odkrywania w poetyckiej formie śladów ludzkiego
bytowania, będących zapisem wspólnego losu wielokulturowej społeczności.
Dopełnieniem tomiku są bogate przypisy wyjaśniające wiele zapomnianych dzisiaj obyczajów sitarskiej i żydowskiej społeczności. Wiele z nich odnosi się także do szczegółów topograficznych, rozmieszczenia ulic, zmiany ich nazwy czy lokalizacji budynków, o których mowa, a które dzisiaj nie istnieją. istotny wpływ na odbiór tomiku mają wykonane na zamówienie czarno-białe grafiki ściśle korespondujące z treścią utworów. całość została pomyślana i skomponowana jako jak najwierniejsze odtworzenie specyficznego ducha miasteczka [poprzez zaangażowanie wszystkich zmysłów i poruszenie wyobraźni, aby po lekturze idąc niedzielnym popołudniem usłyszeć echo pułkowej orkiestry Kozaków Dońskich, a przy figurze św. Jana Nepomucena zobaczyć odchodzących w świat sitarzy.
Zdjęcie okładki pożyczyłam ze strony wydawnictwa Studio Suite 77
W notce zamieściłam fragment wstępu ""Biłgoraj w scenach widzenia Jacka Żybury"
Strona wydawnictwa z promocją książki:
http://studiosuite77.pl/produkt/bilgoraj-ze-starych-fotografii/
Zdjęcie okładki pożyczyłam ze strony wydawnictwa Studio Suite 77
W notce zamieściłam fragment wstępu ""Biłgoraj w scenach widzenia Jacka Żybury"
Strona wydawnictwa z promocją książki:
http://studiosuite77.pl/produkt/bilgoraj-ze-starych-fotografii/
próbowałam pozyskać, ale nie podają konta bankowego:))
OdpowiedzUsuńa pachnie mi świeżym drukiem i nęci.
Czesiu, książka jeszcze pachnie farbą drukarską, w najbliższy weekend będzie prezentowana na Tragach Książki w Białymstoku. Mam chody u autora, wyślę Ci, tylko bądź cierpliwa :-)))
Usuńnotaria
napisałam do wydawnictwa, obiecali, czekają na płatność, ale nie podali konta:))poprosiłam, ale nie wiem, co z tego będzie, bo to chyba automat:))
OdpowiedzUsuńa nie uwierzę, póki nie dotknę, a wiesz, jak lubię takie klimaty:))
OdpowiedzUsuńNo piszę, że Ci wyślę, mam dodatkowy egzemplarz - zajrzyj na Poziom trawy ;-) Oni tam teraz nie mają do tego głowy - firma wydawnicza jest bardzo malutka, jednoosobowa, dziewczyna jedzie pojutrze na Tragi Książki do Białegostoku :-)))
Usuńnotaria
Życzę powodzenia, na pewno będzie! z takimi rarytasami! Ktoś będzie czytał?
OdpowiedzUsuńMnie tam nie będzie, mam obietnicę relacji z pierwszej ręki, może ze zdjęciami:-)
UsuńKażde miejsce na Świecie powinno mieć takich Fascynatów !! ;o)
OdpowiedzUsuńMasz absolutna rację. I coraz więcej nawet małych miejscowości ma swoich kronikarzy :-)
UsuńAleż to cudne musi być - ta książka.
OdpowiedzUsuńAle ja nieustannie zakochana jestem w swoim Miasteczku...
Z miłości do miasteczek i całkiem małych miejscowości powstają nieraz świetne książki:-)
Usuń