sobota, 10 września 2022
środa, 7 września 2022
Saga tureckiej rodziny
Miałam zatytułować "Tureccy Buddenbrookowie", ale czy to nie byłoby deprecjonowanie literackiego pisarstwa Orhana Pamuka? Dlaczego mam odczytywać powieść Pamuka przez analogię do powieści Manna? Kiedy ukazali się "Buddenbrookowie", Mann miał 26 lat, Pamuk w momencie publikacji "Cevdeta Beja i synów" miał lat 30. Saga Buddenbrooków obejmuje trzy pokolenia przez ponad 40 lat, saga Cevdeta i jego synów, a nawet wnuków trwa dłużej, bo prawie lat 70. Obaj pisarze rozpisali życie swoich bohaterów na tle ważnych wydarzeń historycznych, prowadzących do przemian politycznych i społecznych opisywanego kraju: Niemic i Turcji. No i w obu przypadkach tytułowe rody są związane z handlem, są to rodziny kupieckie. Czy w obu przypadkach powieści stały się probierzem talentu i zaprowadziły pisarzy do Nagrody Nobla? Być może ...
Nie lubię jednak wysnuwać aż tak daleko idących analogii. "Buddenbroków" pamiętam bardziej z serialu z 1979 r. niż lektury. "Cevdeta Beja" Pamuka czyta się doskonale, zanurzając się w nieco w egzotykę tureckich przemian I połowy XX wieku. Ponad siedemset stron dziejów rodziny i zarazem historii miasta, społeczeństwa, państwa, zawirowań politycznych i gospodarczych. Tytułowy Bohater zakłada sklep żelazny, dorabia się, handluje cukrem w czasie wojny i dość szybko umiera, pozostawiając schedę synom. Osman i Refik mają różne charaktery. Starszy Osman szybko staje się człowiekiem interesów, schematycznym, przywiązanym do obyczajowej tradycji, rozbudowującym rodzinną firmę. Refik zaś wkrótce okazuje inną naturę, bardziej refleksyjną, poszukującą, znudzoną codzienną rutyną. Podejmuje więc wyprawę w poszukiwaniu siebie, jakiejś idei, która nadałby jego życiu sens. Czyta europejską literaturę, pod wpływem Rousseau zaczyna pisać dziennik, w którym przezywa klasyczny dylemat każdego pisarza: nieprzystawalność słowa pisanego do rzeczywistych uczuć i przeżyć. Obaj funkcjonują na tle środowiska i przede wszystkim wielopokoleniowej rodziny zamieszkującej w jednym rodzinnym domu, co z czasem zaczyna niektórym ciążyć. To właśnie Refik z żoną i córeczką jako pierwsi wyprowadzają się wyłamując się z wiekowej tureckiej tradycji. Żyje jeszcze ich matka, żona Cevdeta Beja, która boleśnie przeżywa wyprowadzkę syna.
Świat i przemiany społeczno-polityczne czytelnik poznaje na przemian z perspektywy różnych bohaterów. Refik i jego dwaj najbliżsi przyjaciele ze szkoły i studiów poszli odmiennymi drogami. Co jakiś czas spotykają się na nowo przewartościowując swoje życiowe postawy. Najbardziej buntowniczym był Muhittin, piszący mroczną poezję wzorowaną na Baudelairze i planujący samobójstwo w razie, gdyby do trzydziestego roku życia nie został znanym poetą. Ömer chce być zdobywcą na wzór Rastignaca. Refik najbardziej ugodowy, najmniej buntowniczy, najwcześniej z nich trzech się ożenił i założył rodzinę. Paradoksalnie to on okazał się burzycielem starego porządku. Muhittin z czasem porzucił poezję, samobójstwa oczywiście nie popełnił, zajął się propagowaniem idei tureckości. Ömer podjął pracę jako inżynier budujący drogi i koleje, a ostatecznie po okresie buntu i planów zdobycia świata zaszył się gdzieś na dalekiej prowincji unikając ludzi.
Innym punktem widzenia jest perspektywa kobieca. Tutaj mamy z jednej strony żonę Cevdeta Beja, Nigân Hanym, która po śmierci męża stara się trzymać rodzinę w całości, kontynuować tradycję, scalać to, co na jej oczach się rozpada. I jest młode pokolenie dziewcząt, jak Ayşe, najmłodsza córka Cevdeta i Nigân, która próbuje wyrwać się spod kontroli matki i starszego brata, ale z czasem akceptuje tradycyjne wartości i ulega dawnym obyczajom. Perihan, młoda żona Refika okazuje się najbardziej lojalna, a zarazem akceptująca niespodziewane pomysły męża. Interesującym aspektem śledzenia losów poszczególnych postaci jest śledzenie ich wewnętrznej przemiany. Niektórzy zamykają się w sobie jak ślimak w skorupie, obrastają w przywary i nieznośne nawyki, inni odnajdują w sobie siłę do wprowadzenia zmian. Jeszcze inni docierają do głębi swojej duszy i nie są zbyt zadowoleni z tego, co tam odnajdują.
Ostatnie 30 lat losów rodziny zostało wycięte. Bohaterowie pozostawieni w momencie, gdy właśnie podjęli życiowe decyzje, zostają przeniesieni do lat siedemdziesiątych XX wieku. Refik nie żyje, jego młodszy syn, Ahmet, ma 30 lat, jest początkującym malarzem i na jego barkach spoczywa niejako ostatni rodzinny rytuał: pożegnanie i pogrzeb babci, Nigân Hanym, która dożyła późnej starości.
Tytuł ostatniego rozdziału powieści, "Pochwała upływającego czasu" zawiera pogodzenie się z przemianami, których doświadcza każda jednostka w każdym społeczeństwie. Może jest w tym nieco - także literackiej - przekory wobec Proustowskiego poszukiwania utraconego czasu przeszłego?
piątek, 2 września 2022
Zabytek?
Książka O wartościowaniu w badaniach literackich jest efektem sympozjum Wartościowanie i ocena w badaniach literackich zorganizowanego w dniach 19 - 21 października 1982 r. przez Katedrę Teorii Literatury Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. wzięli w nim udział luminarze polskiej humanistyki: literaturoznawcy (Henryk Markiewicz, Edward Balcerzan, Jerzy Jarzębski, Michał Głowiński), filozofowie (Józef Tishner), muzykolodzy (Bohdan Pociej), reżyserzy i znawcy sztuk plastycznych (Juliusz Burski, Krystyna Zwolińska) i inni. Zbiór wygłoszonych referatów pod redakcją Stefana Sawickiego i Władysława Panasa ukazał się w formie książkowej w roku 1986. Podaję daty sympozjum i wydania książki, gdyż wyjaśniają one obecność w kilku miejscach ingerencji cenzury, to znaczy usunięcie fragmentów tekstów opatrzone znaczkiem [----] i następującą po nim formułką [ustawa z dnia 31 VII 1981 r., O kontroli publikacji i widowisk, art. 2 pkt 2 ..] itd.
Z dzisiejszego punktu widzenia mam więc w bibliotece wręcz zabytek, z jednej strony literacki, a z drugiej rangi niemal historycznej. O tym, że Stanisław Lem wielbicielem komunizmu nie był, powszechnie wiadomo. Toteż nie dziwi, że w referacie Jerzego Jarzębskiego Przypadek i wartości. O aksjologii Stanisława Lema cenzorzy doszukali się nieprawomyślności,co w zasadzie nie jest zaskoczeniem. Tym bardziej, że autor referatu zbyt "niebezpiecznie" zahaczył o temat uszczęśliwiania na siłę wbrew ludzkim dążeniom indywidualnym, a wreszcie wbrew własnym, wyjściowym przesłankom oraz zdrowemu rozsądkowi. Ingerencja cenzorska pojawiła się też w samym środku zdania referatu Bohdana Pocieja o muzyce. Tu z kolei niepokój wzbudziło dosłownie jedno słowo, które akurat z kontekstu bez problemu uważny czytelnik sobie zrekonstruuje: "inkwizytorzy" - jakich by barw nie używali - czarnych [----] [Ustawa....], czy brunatnych - "prawdę" utożsamiali z nie-prawdą. Rzeczą oczywistą jest, że wyciętym słowem jest "czerwonych".
Amputacji dokonano też na referacie Edwarda Balcerzana Przymusy aksjologiczne. Była to amputacja, gdyż usunięto całe zakończenie tekstu wraz z odnośnym przypisem. Tak więc mamy urwane zakończenie: Człowiek bez właściwości? Tak. [----] A już szczególnie podpadł Stefan Morawski, zgoła niepokorny filozof, który w swoim referacie W labiryncie aksjologicznym najpierw podaje w wątpliwość upaństwowioną organizację szczęścia (koncepcja ofiarowania ludziom optymalnego czy nawet maksymalnego szczęścia dzięki superorganizacji i superracjonalizacji życia pod patronatem wielkich państwowych struktur przyniosła rezultaty opłakane) i kiedy autor ośmiela się zestawiać amerykański sen od pucybuta do milionera z realiami społeczeństwa pod rządami komunistycznymi, wkracza cenzura z kreseczkami i Ustawą z dnia... O kontroli... Kilka stron dalej znowu filozofowi zabrakło (czy zabrakło?...) "wyczucia" języka, gdy pisze: Nie wystarczy jednak owa demaskacja, nie wystarczą również "marsze pokoju", niekiedy manipulowane [----] [Ustawa...] Ho, ho! Manipulowane marsze pokoju, no, no, pojechał nieźle. Przy czym nie mam ani cienia wątpliwości, że cenzor kompletnie nie miał pojęcia o czym był cały tekst. Wyłapywał po prostu słówka.
Natomiast zupełnie poza tematyką politycznej cenzury pojawia się jeszcze jeden aspekt unikatowości publikacji.. Otóż w spisie treści wystąpiła pomyłka w imieniu jednego z prelegentów. Zamiast Juliusza Burskiego jest Julian Burski. Książki mogą być unikatowe jak znaczki czy monety. Dodatkowa rysa czy brak jakiegoś elementu podnoszą historyczną wartość egzemplarza. Nie jest to może biały kruk, ale kuriozum - tak. Większą wartość materialną mają obecnie na pewno dawne powielaczowe wydania drugiego obiegu Niezależnej Oficyny Wydawniczej NOWA, ale te trzymam zabezpieczone przed zniszczeniem i nie pożyczam nikomu. Ale to już materiał na inny wpis. Tymczasem bawię się w zgadywankę "co cenzor miał na myśli".
poniedziałek, 22 sierpnia 2022
Jarmark i muzyka
Mimo zmienionej formuły Jarmarku Jagiellońskiego, który teraz jest częścią imprezy o nazwie Festiwal Re:tradycja nadal znajdują się tu wydarzenia, na które warto przyjechać. Sam jarmark trwał przed dwa weekendowe dni, w sobotę i niedzielę 20-21 sierpnia. Na przyjazd wybrałam niedzielę ze względu na akcenty muzyczne. W kościele oo. Dominikanów tym razem wystąpiło norwesko-szwedzkie trio Ævestaden z Oslo. Wykonują muzykę tradycyjną z towarzyszeniem ludowych instrumentów takich, jak drumla, skrzypce, kantele, lira wspomaganych elektroniką. Folklor tamtego rejonu nie jest mi znany, posłuchałam więc z przyjemnością. Coś zupełnie nowego, odmiennego. Muzyka raczej spokojna, taka powiedziałabym leśna, orzeźwiająca. Delikatne głosy solistek sprawiały wrażenie, że słucham jakichś leśnych duszków, albo koncertu elfów. Muzyka delikatna, falująca z kilkoma żywszymi akcentami, ale bez przesady. Naprawdę można było zamknąć oczy i zasłuchać się, odpocząć, wyciszyć po innych jarmarkowych atrakcjach. Po koncercie można było kupić płytę, i to jaką! Czarną gramofonową. A więc i fonografia utrzymana w tradycji. I z tej płyty kilka nagrań, choćby takie:
niedziela, 14 sierpnia 2022
Muzyka z bliska i daleka
Rozjeździłam się ostatnio... Carnaval Sztukmistrzów w Lublinie, Gryczaki w Janowie Lubelskim, Stolica Języka Polskiego w Szczebrzeszynie, a tu nagle pojawiła się jeszcze impreza spoza kalendarzowego spisu (SPIS TUTAJ). Lojalnie w komentarzu uprzedziłam, że mam i będzie tego więcej, tylko nie chciałam przeładować i wystraszyć nadmiarem. Ale że udało mi się dojechać i wysiedzieć, choć aura odstraszyła wielu gwałtownym deszczem, wypada słów parę o Festiwalu Kultur w Biłgoraju napisać.
To już dziewiąta edycja festiwalu, na którym prezentują się lokalne zespoły taneczno-muzyczno-śpiewające oraz zespoły zagraniczne, za każdym razem z innych stron świata. Festiwal zaplanowany został na trzy dni: 12 - 14 sierpnia, a że dysponowałam tylko jednym wolnym wieczorem, w piątek 12 sierpnia, to o piątkowym koncercie będzie mowa.
Zaczął się pechowo, ponieważ, jako się rzekło wyżej, deszcz pokrzyżował plany uroczystego otwarcia na Rynku i przemarszu zespołów na plac koncertowy, gdzie miały się zaprezentować przed publicznością na wolnym powietrzu na scenie letniej. Trudno i szczęśliwie zarazem, że organizatorzy podjęli decyzję o przeniesieniu do sali widowiskowej Biłgorajskiego Centrum Kultury.
Uczciwie przyznaję, że tak naprawdę poszłam na dwa zespoły: jeden z bliska, drugi z egzotycznej Ameryki Południowej. Z bliska, czyli z Nowowołyńska w Ukrainie, a z daleka to zespół z Bogoty, stolicy Kolumbii. Swoją drogą to zastanawiające, że w czwartek kupowałam na specjalne zamówienie w Palarni Galicya kawę z Kolumbii zupełnie nie wiedząc, że następnego dnia wieczorem poznam na żywo także kolumbijski folklor taneczny. Jak się okazuje, nazwy, kraje, a może kultury lubią pojawiać się seriami. Wracając zaś do Festiwalu Kultur, oba zespoły zaprezentowały się w kilku odsłonach.
Ukraińskie trio śpiewacze Łabędzie skrzydło (Лебедине крило) zaśpiewało najpierw kilka piosenek z dość rytmicznym podkładem muzycznym. Już myślałam, że to tak do końca jakiś pseudofolk będzie, ale później panie śpiewały ukraińskie pieśni ludowe a`capella. Dopiero wtedy pokazały, co potrafią. Wspaniałe głosy, śpiew wielogłosowy, wołyńska rzewność, stepowy Kozak, na którego czeka dziewczyna, eh! Jaka szkoda, że nie znalazłam profesjonalnych nagrań na YouTube. Są jakieś, ale albo amatorskie, albo zupełnie inne pieśni, albo inny skład zespołu, co nie daje wyobrażenia tego, co słyszeliśmy w piątek.
Zespół z Kolumbii prezentuje w zasadzie jedną z wielu latynoamerykańskich szkół tańca. Nazywa się Compañía Artística y Cultural Sintana. W skład wchodzi zespół grający na różnych ludowych i nieludowych instrumentach, był np. fantastyczny saksofon. Członkowie tego zespołu także śpiewają. Do tego zespół taneczny, należałoby powiedzieć: wirująco-taneczno-teatralny. W taniec wplecione są fragmenty teatralne, coś takiego widzimy w repertuarze naszych zespołów ludowych "Mazowsze" i Śląsk". W wykonaniu Sintany był i taniec ludowy, bardzo podobał mi się taki jakby chodzony (tańczą na bosaka), i zwariowane rytmy karnawałowe, i też w duchu karnawałowym taniec kościotrupów. Na koniec niesamowity taniec podszyty teatralizacją, w którym tancerze w kolorowych olbrzymich kapeluszach właściwie nie wiem, co i kogo odgrywali, ale było komicznie. Ewidentnie świetnie się bawili, ustawiając się do zdjęć pomiędzy publicznością i robiąc głupie miny.
Poniżej próbka ich repertuaru ze strony na Facebooku, mam nadzieję, że się otwiera bez problemu:
poniedziałek, 8 sierpnia 2022
Czas jarmarków - Gryczaki
Mój pierwszy punkt sierpniowego programu (patrz wpis poprzedni) zrealizowany: Gryczaki, czyli festiwal kaszy w Janowie Lubelskim. Poza typowymi atrakcjami jarmarkowymi na festiwalu odbywają się pokazy gotowania, różne konkurencje: dla panów - dźwiganie worków z kaszą, dla wszystkich - ubijanie masła, konkursy kulinarne oraz koncerty. W tym roku jako atrakcję zapowiadano koncert zespołu Wilki, ale ja z rozpisanych na dwa dni propozycji wybrałam koncert The Polish Tenors oczywiście. Panowie Piotr Pastuszka, Łukasz Ratajczak i Sylwester Targosz-Szalonek zaśpiewali same przeboje. Operetkowe, Jana Kiepury, a nawet "Time to Say Goodbye" ("Con te partiro") rozsławione przez Bocellego w duecie z Sarah Brightman czy nieśmiertelny przebój Toma Jonesa "Delilah" No ale do wspólnego śpiewania zachęcili publiczność arią z operetki "Baron cygański" - "Wielka sława to żart".
Mocne nagłośnienie estradowe pozwalało rozkoszować się słuchaniem śpiewu i jednocześnie spacerować od kramu do kramu, na których zachęcały regionalne potrawy: gryczaki (każda wioska, a nawet każda gospodyni ma swój własny przepis), jagodzianki, słodkie wypieki, nalewki, miody, placki, babeczki... Były nawet sery i chleb ze smalcem. I naprawdę nie rozumiem, zupełnie nie rozumiem, dlaczego najdłuższa kolejka stała po beznadziejnie nudne i przesiąknięte tłuszczem frytki.
Spróbowałam nalewki żurawinowej, oj, mocna była! I kupiłam kawałek ciasta z żurawinami. A poza tym kilka przedmiotów z serii rękodzieła na prezenty. Pod wieczór drugiego dnia, czyli w niedzielę, rozstrzygnięto konkursy ogłoszone na początku na najlepszy gryczak janowski, najlepsze desery i najlepszą nalewkę żurawinową. Trzecie miejsce za gryczak otrzymała moja znajoma. Oczywiście nie proszę o przepis, bo jak wspomniałam wyżej, każda gospodyni ma własny i czasami są nie do powtórzenia, różnią się niuansami i wkładanym w recepturę sercem, zaangażowaniem, ale obiecane mam, że gdy upiecze ponownie według nagrodzonego przepisu, załapię się na poczęstunek.
Przy okazji tegorocznego festiwalu kaszy poznałam nową część Janowa Lubelskiego - ośrodek nad zalewem Zoom Natury. Jest to park rekreacyjny z wieloma atrakcjami, w tym specjalne strefy dla dzieci. Oczywiście największą samą w sobie atrakcją jest zalew i możliwość korzystania z różnego rodzaju sprzętu wodnego. Dość spory teren wokół otoczony jest lasem, co pozwala w razie upałów znaleźć cień i wytchnienie. A tutaj w lesie słynny Kruczek, czyli uroczysko z kapliczką św. Antoniego, który według legendy miał tutaj wypoczywać. W Kruczku bije cudowne źródełko, ale ma to miejsce także znaczenie historyczne. Tutaj zbierali się partyzanci podczas II wojny światowej, tędy przerzucano broń i żywność. Na pamiątkę walki i poświęcenia partyzantów znajduje się tutaj także Droga Krzyżowa. W scenach poszczególnych stacji oprawcy Jezusa mają hitlerowskie mundury.
Na zwiedzanie okolic i tajemnic lasu trzeba jednak wybrać inny termin. Na razie w uszach mam "O sole mio", a w ustach przysmaki. Tak refleksja przy okazji. Dwóch tenorów było młodych (przystojnych, a jakże), glosy mieli potężne, a jeszcze to nagłośnienie (nie, no, operowym głosem nie śpiewa się przez głośniki, ale cóż, taka impreza...) Jednak to ten trzeci, straszy już od kolegów, widać, że bardziej doświadczony scenicznie i głosowo, śpiewał najładniej, miał najlepszą technikę, która uwydatniała walory głosu, jego barwę. Lata praktyki mają znaczenie. Młody może mieć zapał, potencjał i energię, ale w uszach i pamięci pozostaje głos najpiękniejszy i technicznie doskonały.
wtorek, 2 sierpnia 2022
I znowu sierpień - będzie się działo na prowincji
ZAMOŚĆ JAZZ FESTIVAL 2022 _BLUES MEETING oraz
ZAMOŚĆ JAZZ FESTIVAL 2022_40 JAZZ NA KRESACH
5 i 6 sierpnia - godz. 20:00 w Jazz Club Kosz, godz. 20:00 (koncerty biletowane)
14 sierpnia - dwa koncerty o godz. 19:00 i 20:00 Rynek Wodny (wstęp wolny)
Gryczaki - Festiwal Kaszy, Janów Lubelski
6 - 7 sierpnia, Zoom Natury nad zalewem
6 sierpnia od 15:30, 7 sierpnia od godz. 14:00
W programie kulinarne prezentacje, konkurs na potrawę regionalną i nalewkę żurawinową, pokazy gotowania, konkurs drwali "Siekierezada" oraz koncerty. Zapewne większość zainteresuje występ zespołu Wilki, ale ja celuję w The Polish Tenors.
Będą stoiska regionalne, degustacje i fascynacje.
Festiwal Stolica Języka Polskiego Szczebrzeszyn
7 -13 sierpnia, Rynek Wodny w Zamościu pierwszego dnia, a kolejne w Szczebrzeszynie
W programie spotkania z językoznawcami, pisarzami, literaturoznawcami.... Jako goście wystąpią między innymi: Jerzy Bralczyk, Ryszard Koziołek, Halina Pelcowa, Magda Umer, Leszek Mądzik, Anda Rottenberg, Michał Książek, Anna Bikont i... wszystkich nie wymienię.
Będzie o języku, literaturze, muzyce, Śląsku, oczywiście pojawi się temat Ukrainy, ukraińskiej poezji.
Podkarpacki Festiwal Organowy - Klasyka na Podkarpaciu
Trwa od połowy lipca, koleje koncerty sierpniowe:
7 sierpnia - godz. 20:00 - Katedra NSPJ, Rzeszów
13 sierpnia - godz. 18:00 - Jarosław, Opactwo
14 sierpnia - godz. 16:00, Ropczyce Sanktuarium
godz. 17:30 Chmielnik Rzeszowski, Sanktuarium
15 sierpnia - godz. 18:00 - Rzeszów-Zalesie, kościół Wniebowzięcie NMP
21 sierpnia - godz. 20, Rzeszów, Katedra NSPJ
47. Międzynarodowe Koncerty Organowe - Krasnobród
Sanktuarium Maryjne w Krasnobrodzie
14 sierpnia - godz. 17:00 - Paweł Seligman (Cieszyn) - organy
28 sierpnia - godz. 17:00 - Agnieszka Gertner-Polak - sopran, Marek Kudlicki (Wiedeń) - organy
Festiwal re;tradycja - Jarmark Jagielloński - Lublin
19 - 21 sierpnia 2022
klasyczny jarmark 20 i 21 sierpnia na Starym Mieście
poza tym: koncerty, warsztaty ludowego rękodzieła, potańcówki ludowe, spektakle dla dzieci, wystawy w tym wystawa fotografii Ukraina i Ukraińcy w Zaułku Hartwigów oraz malarstwo Ivana Prykhodki w Galerii Gardzienice, pokaz kolekcji ludowej biżuterii i inne
49 Międzynarodowe Spotkania Wokalistów Jazzowych - Zamość Jazz Festival 2022
26 i 27 sierpnia - godz. 20:00 Jazz Club Kosz
Zmiany
Kończę pisanie na tym blogu. Prowadzenie równoległych blogów jest wyczerpujące. Zwłaszcza, że tematyka - szeroko pojęta kultura - jest p...